Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-08 18:54:15

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Brama Wielka

http://oi57.tinypic.com/120terr.jpg



Główna brama wjazdowa i wyjazdowa miasta, kierująca podróżnych na trakty w stronę Gors Valen oraz wyspy Thanedd i słynnej wieży magów, siedziby Kapituły. Monumentalne, warowne wrota zwieńczone z dwóch stron wzmacnianymi żelazem bronami i samborzą fortyfikują bliźniacze baszty — Jedlina i Dziewanna — obsadzone kompletnymi załogami miejskiej straży. Z murami grodu łączą je szerokie blanki, po których dzień i noc spacerują wartownicy. Każdego dnia pod wiszącymi ostrzegawczo zębami bron przepływają setki ludzi, elfów, krasnoludów, niziołków, gnomów i mieszańców niepewnej proweniencji, czyniąc gwar od Bazaru Zachodniego po Dzielnicę Klasztorną, z rzadka zagłuszany nawet przez bicie dzwonów na Wielkiej Szpicy.

Wydawałoby się, iż w takim barachle z łatwością można przepaść i uniknąć na plecach niechcianego wzroku, lecz złudzenie to mija się z prawdą. Ponoć nie urodził się jeszcze taki, który zdołałby ujść bystremu spojrzeniu wielkiego namiestnika, czuwającego nad bezpieczeństwem Novigradu jak nad kołyską niemowlęcia. Pogłoski na jarmarkach mówią, że choć zdarzali się tacy, którzy niepożądani wślizgiwali się do miasta, to żaden z nich już go ponownie nie opuścił.

Ostatnio edytowany przez Licho (2015-02-01 21:41:31)


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2015-02-18 16:39:27

 Carvir

Dezerter

Re: Brama Wielka

Lubił to. Czerpał z tego nieprzebraną satysfakcję. Usiąść z boku i obserwować. Carvir nie miał w tym momencie nic innego do roboty. Siedział więc, oparty o mur, na uboczu, tak, aby nie zwracać na siebie uwagi. Sztuka ta, nie miała prawa mu się udać. W jego życiu nastąpiła jedna, istotna zmiana. Była nią, a raczej był, psiak, którego nie zdążył jeszcze nazwać, mimo, że chodziło mu po głowie jedno imię. Przyglądał się chwilę czarnej, puchatej kulce, machającej radośnie ogonem, przemawiając po chwili.

- Makrem - głos był stanowczy, zimny i niespodziewany, w czego efekcie pies puścił kawałek suszonego mięsa, którego jeden z końców spoczywał w dłoniach Carvira. Spojrzał się na niego, swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, które wyrażały radość, wymieszaną z dezorientacją i czymś, czego mężczyzna nie mógł określić.
Nie trwało to długo, psiak ponownie rzucił się na swoją zdobycz, zapierając się tylnymi łapami, ciągnąc ile sił w swych łapach. Zachowywał się, jakby od tego zależało jego życie, honor czy też godność. Carvir widząc, że psiak zaczyna się zniechęcać, wątpić w swoje siły, dał wyciągnąć kawałek mięsa, który momentalnie zniknął w małym pyszczku. Puchaty ogon poszedł w ruch, zamiatając ziemię, wzbijając przy tym mały tuman kurzu. Mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie. Znów przemówił:

- Makrem - Pies ponownie zareagował, spojrzał na Carvira, przekręcił pysk w lewą stronę. Nie trwało to długo, gdyż wrócił do podziwiania drobinek kurzu, które wbił w powietrze, próbując pochwycić je, swoimi, ostrymi jak szpilki, kłami.

- Makrem - Ponownie, surowo i stanowczo - Makrem - musiał powtórzyć, aby pies zwrócił na niego uwagę - Makrem, chodź tutaj - Wypowiadając te słowa, poklepał skrawek ziemi po swojej lewej stronie. Pies był wpatrzony w niego przez dłuższą chwilę, jednak bez żadnych dodatkowych reakcji. Widząc, że ponownie traci zainteresowanie osobą mężczyzny, ten powtórzył swoją kwestię - Makrem, chodź tutaj - tym razem głos był cieplejszy, zachęcający. Szczeniak ponownie zaczął zamiatać swym ogonem ziemię - Chodź tutaj. Makrem, chodź tutaj - stanowczo i cierpliwie. W tym samym czasie, wolną ręką, sięgnął po mały kawałek mięsa, który uchwycił w dłoń, którą pokazywał miejsce, w które chciał, aby przyszedł psiak. Poskutkowało. Zwierze rzuciło się biegiem. Nie przypominało to jednak wcale tej czynności, z racji słabo skoordynowanych ruchów. Dodatkowo ogon, jakby odłączony od reszty ciała, cały czas wykonywał nieskoordynowane ruchy we wszystkie strony, czego efektem było chwianie się sylwetki psa na wszystkie możliwe strony. Pokonanie tej małej odległości, zabrało mu więcej, niż mógł przypuszczać Carvir, zaliczając przy tym spektakularną wywrotkę, w momencie gdy Makrem chciał się zatrzymać przy swej zdobyczy.

Taka oto, młodemu mężczyźnie i jego nowemu towarzyszowi, minęło całe południe. Tresura przynosiła efekt. Pies najwidoczniej przyjął swoje nowe imię i po wielu namowach swojego nowego Pana, był w stanie zareagować na komendę, chodź nie zawsze i nie tak, jak sobie tego życzył Carvir.

Makrem, mimo dużego zapasu sił, w końcu poczuł się zmęczony. Ułożył się obok mężczyzny, który cały czas spoglądał na wszelkiego rodzaju istoty zmierzające i wychodzące z miasta. Podrapał go za uchem, co spotkało się z aprobatą w postaci cichego mruknięcia, które kompletnie nie pasowało do psa.
Sam do końca, nie był pewien co teraz powinien zrobić, ani gdzie się udać. Siedząc w tym miejscu, miał nadzieję, że pomysły same przywędrują do jego głowy. Być może los przygotował już dla niego jakieś zadanie?

Ostatnio edytowany przez Carvir (2015-02-19 13:01:33)

Offline

 

#3 2015-02-21 11:25:17

Salina

Dezerter

Re: Brama Wielka

Dziesiątki a może wręcz setki istot. Wychodzących i wchodzących do Novigardu. Stolicy handlu i kultury. Zarówno tej wyższej jak i bardzo przyziemnych rozrywek. Głosy mieszały się w jeden tworząc dziwną kakafonie. Akcenty z chyba całego świata poprzetykane innymi językami, śpiewną Starszą Mową czy nawet Nilfgardzkim. Ludzie wyrażali swój zachwyt widząc bogactwo Wolnego Miasta, klęli na tłum a młodzi i zaradni novigardczycy przekrzykiwali się oferując swe usługi jako przewodników.
Oczywiście w takiej ciżbie musiało coś się stać. O dziwo nie był to złodziej uciekający z czyjąś sakiewką. Ofiarą (a może winowajczynią?) była Salina. Wysoka kobieta, pod mieczem prowadziła konia rozglądając się po tłumie. Zastanawiała się czy nie nająć jednego z podrostków by znaleźć miejsce na nocleg. I wtedy poczuła klepnięcie w tyłek. Nie przypadkowe. Paskudne i bezczelne macnięcie. Odwróciła się widząc młodego, krępego i zarośniętego mężczyznę, który szczerzył do niej zęby. Paru mu brakowało. Obok stało dwóch chyba jego kompanów, ubranych w podobne, mocne ubrania preferowane przez robotników wszelkiej maści. Od całej trójki czuć było alkoholem. Kobieta nie wiele myśląc, ciągle trzymając uzdę konia w lewej ręce, zamachnęła się prawą i uderzyła. Jednak nie jak kobieta otwartą dłonią. Pięścią z rozmachem, czerpiąc siłę do ciosu nie z ramienia a z bioder. Twarz mężczyzny aż odskoczyła a metyska położyła dłoń na nożu i się rozdarła.
- Wypierdalajcie zboczeńcy! Bo nożem rozpruję!
Nie była świadoma, że właśnie dostarcza rozrywki dla siedzącego nieopodal mężczyzny z szczeniakiem. Najzwyczajniej w świecie nie zauważyła go w tłumie. Zresztą nawet gdyby, nie przejęłaby się nim. Tak samo jak nie przejmowała się strażnikami grożąc robotnikom nożem.

Offline

 

#4 2015-02-21 15:01:47

 Carvir

Dezerter

Re: Brama Wielka

Nie musiał długo czekać. Plask. Wrzask. Groźby. W sumie, był świadkiem czegoś, co widział dość często. Czy, aby na pewno, było to, czego szukał? Czas pokaże - pomyślał, spoglądając na szczeniaka, który ułożony był po jego lewej stronie. Odwrócił głowę, spoglądając w drugą stronę, gdzie leżał, oparty o mur, jego długi mecz.

Nie miał zamiaru interweniować, to nie jego sprawa i problem. Mimo tego, zainteresował się dalszym przebiegiem całej sytuacji. W końcu nie miał nic innego do roboty. Darmowe przedstawienie - pomyślał, rozpierając się wygodniej o mur, w dalszym ciągu, drapiąc Makrema za uchem. Ten, przestał wydawać z siebie te dziwne pomruki. Najwidoczniej, psiak zapadł już w głęboki sen. Od czasu do czasu zaznaczał swoją obecność pisknięciem przez sen, czy też energicznym, chaotycznym ruchem tylnej łapy.

Ostatnio edytowany przez Carvir (2015-02-21 15:12:40)

Offline

 

#5 2015-02-22 14:44:10

Salina

Dezerter

Re: Brama Wielka

Robotnik chciał chyba hardo odpowiedzieć. Pokazać kompanom, że jakaś gamratka nie będzie nim rządzić. Ludzie wychowani jednak w uboższych dzielnicach dysponowali szóstym zmysłem, niemalże zwierzęcym. Czuł, że kobieta gotowa jest swoją groźbę spełnić.
- Psiamać. Dziewucha nietykalska...
Mimo słów zaczął się cofać, również i jego kompanów wchłonął tłum. Salina odprowadziła go wzrokiem. Zabrała rękę z noża i się rozejrzała. Jej wzrok spoczął na mężczyźnie opartym o pobliską ścianę, drapiącym leniwie szczeniaka. Podeszła do niego ciągle prowadząc konia, ingorując pojedyncze przekleństwa. Stanęła przed nim chwilę patrząc swoimi dużymi, brązowymi oczami.
- Hejże, człowieku, gdzie tu można zostawić konia i zjeść posiłek? Chodzi mi o karczmę gdzie do jedzenia nie plują a na wstępie nie trzeba kogoś porżnąć nożem by reszta trzymała łapy przy sobie. Chociaż...
Wyszczerzyła twarz w grymasie, ukazując rząd równych zębów. Rysów nie miała elfich ale domieszka była dość silna.

Offline

 

#6 2015-02-25 20:28:55

 Carvir

Dezerter

Re: Brama Wielka

Skończyło się równie szybko, co się zaczęło. Co za szkoda - pomyślał zawiedziony mężczyzna, cały czas nie spuszczając spojrzenia z kobiety. Ta, najwyraźniej zauważyła jego bezczelne przyglądanie się całej sytuacji. Nie lubił tych momentów, które prawdopodobnie miały za chwilę nastąpić.

Nie mylił się, mógł odwrócić wcześniej wzrok, ale nie, po co? Teraz musiał rozmawiać z kimś, kogo w ogóle nie znał i tak naprawdę nie chciał poznać.

Makrem ożył, być może, przez nerwowe ruchy, jakie Carvir zaczął wykonywać, mimo, że starał się zachowywać spokojnie. Innym powodem, mogło być zbliżające się zwierzę. Koń, jak to na konia przystało, wywoływał sporo hałasu, czy to urwanym parsknięciem, czy też stukotem podków o kamienistą ziemię.

Zaspane ślipia szczeniaka, omiotły horyzont. Nastąpiła zmiana, energicznie podskoczył, ogon ponownie zaczął się intensywnie ruszać. Wyrwał do przodu, pędził na spotkanie nowym zapachom i doznaniom, jednak... Carvir zdążył w porę, złapał za sierść, przyciągnął mocniej do siebie, zatrzymał Makrema w objęciach. Ten zdziwiony, wydał krótkie pisknięcie.
Szczeniak nie chciał dać za wygraną, rzucił się wściekle na dłoń, która go powstrzymywała, wykręcił zręcznie łeb w odpowiednią stroną, kąsając swoimi, ostrymi jak szpilki, kłami. Starania te, na nic się nie zdały, z racji skórzanej rękawicy, którą mężczyzna miał założoną na dłoń. Ten poprawił uchwyt, chwycił psa mocniej, pokazując kto tu rządzi.

- Psa mi obudziłaś - warknął, jak gdyby do siebie, jednak na tyle głośno, aby być usłyszanym przez kobietę.

Offline

 

#7 2015-02-25 22:46:21

Salina

Dezerter

Re: Brama Wielka

Kobieta chwilę się przyglądała z niedowierzaniem. Ot, musiała trafić na jakiegoś niespełna rozumu włóczęgę, który nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytanie. Jej wzrok jednak omiótł najbliższą okolicę i zatrzymał się na mieczu leżącym nieopodal. Jedynym jego właścicielem mógł być mężczyzna z szczeniakiem.
Metyska nie lubiła jak ktoś ją ignoruje. Danie jednak w ryj, drugi raz w przeciągu połowy modlitwy mogło zwrócić uwagę straży. A ostatnie co chciała to zapoznać się z ciemnicą albo rozstać się z monetami. Zamiast tego wyszczerzyła zęby w kolejnym, nieładnym uśmiechu.

- Jak zbieracie monety to naucz go robić jakieś sztuczki. Za uciekacie i spanie ludzie nie będą sypać koronami.

Wyzywające spojrzenie utkwiła prosto w oczach mężczyzny. Czekała na jego reakcję.

Offline

 

#8 2015-02-26 11:18:36

 Carvir

Dezerter

Re: Brama Wielka

- Co łaska - rzekł mężczyzna z ironią, która z pewnością byłaby słyszalna nawet przez człeka pozbawionego słuchu, wyciągając przy ty otwartą dłoń do przodu.

Makrem w dalszym ciągu walczył, wił się, niczym mały piskorz. Carvira, cała ta sytuacja, szczeniak i jego zachowanie, zaczynały denerwować. Przez moment, chciał dać upust swoje złości. Powstrzymał się jednak, przelewając w swe wcześniejsze słowa całą gorycz i gniew.

Kątem oka spojrzał w stronę, gdzie powinien znajdować się jego miecz, upewniając się, czy aby na pewno tam się znajduje. Po wcześniejszych obserwacjach wiedział, że kobieta, która przed nim stała, miała tendencje do wybuchowych, niespodziewanych reakcji. Chciał być przygotowany w razie jednego z jej wybuchów złości.

Strategicznym problem był Makrem, który wypuszczony z dłoni mężczyzny, z pewnością zacząłby pląsać pod nogami, a co gorsza, mógłby spróbować podejść do konia. Sztuka ta, mogłaby zakończyć się dla niego tragicznie.
W niedalekiej przyszłości musiał rozwiązać ten problem, znaleźć linę, lub coś, za pomocą czego, mógłby kontrolować swojego nowego towarzysza podróży.

Offline