Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-07-06 01:06:09

 Rodonit

Dziecko Niespodzianka

Miano: Rodonit
Rasa: Człowiek
Wiek: Czterdzieści pięć

Dom Wernika

http://i.imgur.com/GjoLcca.jpg



Wśród ruder, zniszczonych chat, zapomnianych i zaniedbanych ruin stał dom niczym perła osadzona w cuchnącym łajnie. Czerwona Dzielnica zapewniała absolutne minimum, gdzie ludzki organizm zdychał w męczarniach, ale nie ginął w przeciągu kilku dni. W tym właśnie miejscu partacz chirurg wykupił dom, zaś resztę oszczędności przeznaczył na jego odbudowę. W końcu najłatwiej znaleźć klientelę w gnieździe zarazy, która niezdolna płacić monetami, oferowała w zamian usługi. Rodonit nimi nie wybrzydzał.
Tam, gdzie nawet straż nie zaglądała, znajdował się budynek osłonięty zielonymi dachówkami. Jego niewielkie podwórze zaznaczał płot oddzielający teren prywatny od terenów miejskich. Ogrodzenie nosiło wiele dziur, powykrzywiane sztachety wywoływały rechot wśród potencjalnych włamywaczy, natomiast jedna z nich była siedliskiem szerszeni. Zniszczona, zawsze otwarta furtka zapraszała do drzwi wejściowych.
Za drzwiami witały ciasne sienie i trzeszcząca podłoga. Gość mógłby poczuć się urażony niemożnością zawieszenia mokrego płaszcza na jakimś mebelku, lecz gospodarz traktował te wygody za niepotrzebny dodatek. Nieostrożny eksplorator mógłby wpaść na górkę pustych flaszek, zagarniętych w róg maluczkiego pomieszczenia.
Przekroczywszy wolną framugę sieni, wkraczało się do głównej izby. Za dnia cztery, zabrudzone okna wpuszczały do jej wnętrza mdłe światło. W nocy kominek oświetlałby pokój, pożerając opał wątpliwego pochodzenia, bo dym śmierdział. Ten fakt sugerował zaniedbanie komina odprowadzającego opary, dlatego kominek zazwyczaj był nieużywany, rozpalało się go wtedy, gdy przeraźliwie piździło. Przy zachodniej ścianie stał rozłożysty stół, spoczywał na nim zestaw narzędzi chirurgicznych oraz dwie, jedyne, księgi traktujące o medycynie. Przestrzeń stołu współdzieliły także flakoniki wypełnione substancjami wspomagającymi procesy leczenia, jedną z nich był czysty alkohol. Pod stołem leżała balia wraz drewnianą formą z karbami - oba przedmioty służyły do prania. Naprzeciw czuwała szafa, a w niej czyste prześcieradła. Główną radochę zapewniał stół operacyjny, dzielnie trwający na środku pokoju. Gdzieniegdzie raziłaby po oczach zaschnięta, stara krew. Drewno leża pacjentów było zimne.
Następny pokój przypominał wysypisko śmieci, albowiem spełniał rolę sypialni. Pośród starych szmat, porzuconych bukłaków po tanich winach odpoczywał chirurg. Łóżko zajmowało większość powierzchni pokoju, obok niego leżał kufer. Podłogę szpecił stary, cuchnący dywan.
Pod dywanem znajdowała się klapa do piwnicy, która służyła za spiżarkę. Była pusta.

Offline

 

#2 2017-07-07 00:24:09

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dom Wernika

Późny wieczór, wyjątkowo ciepły, a nawet można by rzec że parny, trwał w najlepsze. Gdzieś tam w oddali słychać było czyjeś śmiechy, nijak odróżnić, azali damskie, azali męskie. Po prostu, pijackie, rozpustne i pełne swawoli śmiechy.  Z drugiej strony zaś nachodziły na siebie wrzaski, również niewiadomego pochodzenia i... przyczyny. Nawet kot miauknął, pies zaszczekał, inny zawył do księżyca, a dosyć blisko rozległ się dźwięk tłuczonej butelki. Na niebie nie skrzyły się gwiazdy, chociaż księżyc nieraz przemykał, osnuty włóknistymi kłębami chmur. Temperatura i wilgotność były wręcz niebotyczne i ciężkie do ścierpienia. Czyli tak, jak od kilku dni. W końcu burza będzie musiała nadejść.

Wernik, cokolwiek w tym momencie robił – spał, ślęczał nad fascynującym jak na taką godzinę zajęciem, musiał przerwać ową czynność. Powód był zgoła prozaiczny. Ot, czyjeś natarczywe pukanie doszło jego uszu, wbiło się w umysł i nie chciało stamtąd wyjść, podobnież do natrętnego interlokutora. Pukanie szybko przeszło w walenie pięścią po drzwiach, aż w końcu Rodonit, chcąc nie chcąc, musiał zobaczyć, któż to nachodzi go w zdaje się podczas zaczątku nocy. Ledwo nacisnął klamkę, ledwo do środka wtargnęło nieco świeżego powietrza, już drewno zaskrzypiało, gdy niespodziewany gość natarł nań i wtoczył się do sieni, przy okazji nieco popychając Wernika. Ktoś, a raczej dwóch ktosiów, okazali się być nieznajomymi licami dla chirurga, lecz powód ich wizyty nie pozostawiał wątpliwości, iż nie jest to spotkanie na nocną pogawędkę.

Dwóch ich było, jeden sporej wielkości w wysokości i szerokości, choć oczywiście mowa tutaj o mięśniach. Kark gruby, głowa łysa, nos kartoflany i czerwony, oczy małe, głęboko osadzone i mętna, a szczęka kwadratowa z kilkudniowym zarostem. Koleżka podtrzymywał swego kompana o sporo mniejszych gabarytach, a z gęby wyglądającego doń cwaniaczkowato. Ten, o krótkich, szpakowatych włosach i twarzy typowego złodziejaszka, był powodem wizyty w domu Rodonita. Był pokaleczony ostro – dokładniej rzecz ujmując w trzech miejscach. Pierwszym z nich było ramię, lecz to była akurat niegroźna rana. Drugim okazał się prawy bok, miejsce nieco powyżej miednicy, ale najgorsza rana okazała się tkwić u lewego boku. Cięcie zaczynało się od dolnej połowy lewej piersi i ktoś postanowił przejechać nożem aż do wysokości pępka, zostawiając przy tym nóż. Złodziejaszek nie wyglądał najlepiej, a nawet można by rzec, iż wyglądał strasznie... a robota do najlżejszych należeć nie będzie zważywszy na fakt, że prędzej było mu do grobu niż do utrzymania świadomości.

Trzeba mu... pomóc! — wysapał większy z nich, poprawiając sobie rannego. Z tego co widział chirurg, krwi sporo ubyło już i nadal się lała, a czasu było coraz mniej...

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2017-07-21 23:43:17)

Offline

 

#3 2017-07-22 15:47:55

 Rodonit

Dziecko Niespodzianka

Miano: Rodonit
Rasa: Człowiek
Wiek: Czterdzieści pięć

Re: Dom Wernika

Dwóch ich było. Jeden sporej wielkości w wysokości i szerokości, choć oczywiście mowa tutaj o mięśniach... Bowiem należało spodziewać się ubitej, zdegenerowanej masy szarej pod kościstą kopułą. Wernik uważał ludzi o świńskich oczkach za idiotów. Raz jeszcze chirurg utwierdził się w przekonaniu o poziomie inteligencji osiłków, którzy walą w drzwi nocami. Chędożony spaślak, niechaj zdechnie na rychły zawał.
Spojrzenie chirurga skupiło się na rannym. Cóż, nie trzeba było zakończyć studiów w Akademii Oxenfurckiej, aby określić stan zdrowia mężczyzny — zdychał jak pies. Bardzo dobrze, kolejne ścierwo z zasranego społeczeństwa rozumnych pasożytów opuszczało ten świat.
— Trzeba. — Odezwał się Wernik, który zepchnięty do głównej izby skrzyżował ramiona. — Jego przeżycie będzie kosztować.
Chirurg usiadł podszedł do stołu. Na jego blacie oczekiwały na dobycie narzędzia chirurgiczne.
— Dziesięć denarów. Pieniądze na stół —  stwierdził bez ogródek. —  I bez żadnych gróźb czy innych popisówek, cny panie. Zanim mnie przekonasz perspektywą pogruchotania kości, on już kopnie w kalendarz.

Offline

 

#4 2017-07-23 20:27:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dom Wernika

Krwawiącego kompana mężczyzna bezceremonialnie wtargał do domu Wernika, wręcz ciągnąc go za sobą, gdyż ten zdaje się stracił właśnie przytomność. Zignorował początkowo słowa Rodonita, ciągnąc rannego prosto na stół operacyjny, gdzie nad wyraz delikatnie położył go nań i ułożył w prostej pozycji.  Dopiero wtedy zerknął wyraźnie zmartwiony na chirurga i odchrząknął, wycierając brudne od posoki dłonie o swoje szmaciane ubrania. Nie uszło uwadze mężczyzny, iż ten ma świeżo poobcierane kostki świadczące o niedawno toczonej bójce. Chyba że to była jednostronna walka, co było często spotykane wśród gangów, które lubiły stosować różne metody szantażowania tych, którzy czymś im zawinili.

My od Frydera jesteśmy — zaczął niepewnie. Rodonit znał doskonale to miano. Fryder był jednym z bardziej wpływowych szefów gangów w Novigradzie, a jego ludzie dosyć często tutaj zaglądali, szukając ratunku od złamanych nosów, nóg i rąk, kończąc na takich przypadkach, jak ten cwaniaczek na jego stole operacyjnym. Towarzystwo szczyciło się tym, iż przywódca opłacał im wszystkie zabiegi, dbając o dobrą kondycją swych sługusów. Czasem więc przychodzili z gotowymi pieniędzmi, a czasem... cóż, Rodonit właśnie znalazł się w tej drugiej sytuacji. — Wie pan, on zapłaci, jak tylko skończy robotę. — widać było, iż osiłek nie czuje się komfortowo w towarzystwie oschłego chirurga, szczególnie nie mając nic w zanadrzu, czym by zaspokoił żądzę pieniądza Wernika.

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.zakonrycerzysolamnijski.pun.pl www.assassinspbf.pun.pl www.narutofight.pun.pl www.shiroame.pun.pl www.sportoweforum.pun.pl